Każdy chciałby się na chwilkę zapomnieć i wyruszyć w krainę fantazji - do świata, w którym wszystkie marzenia mogą się spełnić. Tak właśnie jest w naszych komediach romantycznych. Tak właśnie
Każdy chciałby się na chwilkę zapomnieć i wyruszyć w krainę fantazji - do świata, w którym wszystkie marzenia mogą się spełnić. Tak właśnie jest w naszych komediach romantycznych. Tak właśnie jest w "Rozmowach nocą", które doskonale odzwierciedlają sny wielu z nas. Matylda (Różczka) zarabia na życie, lepiąc anioły. Jej marzeniem jest zostać matką, ale nie chce faceta, a jedynie księcia, który po zrobieniu dziecka zniknie z jej życia. Książę dosyć szybko się pojawia, a jest nim Bartek (Dorociński), który tak naprawdę nie chciałby zostawić dziecka bez opieki ojca... Doskonale wykreowane postacie - zwłaszcza instruktora w szkole rodzenia (Sapryk) i nadopiekuńczej mamy Bartka (Żółkowska). Pasujący do swoich ról Michał Piela i Weronika Książkiewicz. Na moje amatorskie oko, gra aktorska była naprawdę świetna. Jedyne zastrzeżenia, które mam do "Rozmów nocą", to zbyt bardzo naciągnięta fabuła. Film można porównać do pacjenta, któremu chirurg amputuje nogę bez znieczulenia. Dlaczego? Chirurgiem nazwiemy twórców. Skalpelem jest fabuła, znieczuleniem realizm, a nogą - widz. Chociaż chyba na tym polega fenomen takich produkcji, to z takim naciągnięciem spotkałem się tylko w filmie "Jeszcze raz", gdzie główną bohaterkę, kiedy była w górach, do odpowiedniego domku (spośród setek innych) doprowadził szósty zmysł. A co jest naciągane w tym filmie? Na pewno ogłoszenie o mało realistycznej treści zamieszczone w gazecie, jak i "książę z bajki", którego chęci wcale nie były zbliżone do tych, opisanych w ogłoszeniu. Maciej Żak przeszedł samego siebie w realizacji tego filmu. Myślałem, że twórca "Ławeczki" nie będzie w stanie nakręcić już nic lepszego. Myliłem się, ale nie tak bardzo, bo "Rozmowy nocą" do najlepszych przedstawicieli swojego gatunku nie należą. Podsumowując - opisywany tutaj film jest dla osób, które nie odczuwają potrzeby istnienia realizmu w produkcji osadzonej w prawdziwym świecie. Mamy tutaj do czynienia z głęboką komedią romantyczną, która nie zawsze jest komedią, a warta śmiechu może być - jak już pisałem - fabuła. Tak naprawdę nie niszczy ona doszczętnie całego obrazu, a umacnia w przekonaniu, że ten gatunek jest bardzo bliski fantastyki. Moja ocena tego filmu jest niska, bo jako "fan" takiej twórczości, spodziewałem się czegoś lepszego - czegoś, przy czym naprawdę można by się pośmiać, bo śmiesznych, polskich romansów jest (niestety) coraz mniej.